Nowa energetyka w Stanach Zjednoczonych

Stany Zjednoczone coraz szerszym frontem zwracają się w stronę energetyki odnawialnej. Trend obecny w amerykańskiej gospodarce już od dłuższego czasu, w połowie 2013 roku zyskał oficjalne poparcie głowy państwa. – Jako prezydent, jako ojciec i jako Amerykanin jestem tutaj, aby powiedzieć, że musimy działać. Nie wolno nam skazywać waszej generacji i przyszłych pokoleń na życie na planecie, dla której nie będzie już żadnego ratunku – tymi słowami prezydent Barack Obama zwrócił się w czerwcu zeszłego roku do młodzieży zebranej na dziedzińcu waszyngtońskiego Uniwersytetu Georgetown.

Dziś nikogo nie dziwi już, że tematami energetyki odnawialnej i bezpieczeństwa energetycznego zajmują się najbardziej poczytne czasopisma, poświęcając im sporo miejsca na swoich łamach.

Tygodnik „Time” w numerze z 24 października 2013 roku w artykule zatytułowanym „Wzrost mocy” opisuje bogactwo nowych zasobów energetycznych, które stały się dostępne dzięki najnowszym odkryciom naukowym. „Stany Zjednoczone przeprowadzają energetyczną rewolucję jeśli chodzi o wykorzystanie ropy, gazu, wiatru i słońca oraz efektywność energetyczną. Ale obfitość przynosi także nowe wyzwania” – czytamy we wstępie do artykułu autorstwa Briana Walsha. W tle tych słów czytelnik obserwować zaś może monumentalną słoneczną elektrownię cieplną Ivanpah, która jest jednym z symboli zmian. Właśnie dzięki takim projektom ilość energii produkowanej ze słońca w ciągu pięciu lat wzrosła w USA aż sześciokrotnie i w 2012 roku wyniosła 4,3 TWh. W skali energetycznego zapotrzebowania Stanów Zjednoczony to jednak bardzo niewiele – zaledwie 0,3% rocznego zużycia prądu.

Znacznie większe nadzieje wiązane są natomiast z elektrowniami wiatrowymi, które w 2012 roku zaspokoiły 1,4% popytu na rynku energii. Jak przekonuje w swoim artykule Brian Walsh, „skromny pan wiatr” to najdynamiczniej rozwijający się dostawca energii w USA. Tylko w 2012 roku w sektorze wiatrowym przyłączono do sieci 13 GW nowej mocy osiągając tym samym potencjał na poziomie 60 GW – „dosyć aby przy korzystnych warunkach zasilić 15 mln domów”. – Wchodzimy do głównego obiegu – skomentował te dane na łamach tygodnika „Time” Tom Kiernan, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej. Jego słowa potwierdza fakt, że już dziewięć spośród amerykańskich stanów w co najmniej 20% polega właśnie na energii pochodzącej z wiatraków.

Tak dynamiczny rozwój odnawialnych źródeł energii możliwy jest głównie dzięki spadającym cenom technologii. Jak podaje w swoim artykule Walsh, w 1977 roku każdy wat mocy zainstalowanej paneli słonecznych kosztował blisko 77 dolarów. Obecnie cena ta zmalała już do mniej, niż 1 dolara za wat. Jeśli dodać do tego bardzo dobre warunki słoneczne panujące w południowych stanach oraz niską gęstość zaludnienia, to okaże się, że USA stanowią znakomite pole do rozwoju dużych projektów słonecznych. Takich, jak wspomniany już Ivanpah, któremu „Time” poświęcił zresztą odrębny artykuł opublikowany w numerze z 24 czerwca 2013 roku.

Tekst zatytułowany „Wieża mocy” również został przygotowany przez Briana Walsha. Tytuł odnosi się natomiast do nietypowej konstrukcji elektrowni, która składa się z wysokiej na 150 metrów wieży, zaopatrzonej na szczycie w zbiornik z wodą, oraz rozstawionych wokół niej heliostatów, których zadaniem jest skupianie promieni słonecznych i kierowanie ich w stronę zbiornika. W pobliżu granicy stanów Kalifornia i Newada pośrodku pustyni Mojave stoją aktualnie trzy takie wieże, a każda z nich otoczona jest przez kilkadziesiąt tysięcy luster. Podgrzewana przez nie woda zamienia się w parę, która napędza turbiny generatorów prądu na podobnej zasadzie, jak w tradycyjnych elektrowniach węglowych. Łączna moc trzech jednostek działających w ramach kompleksu Ivanpah wynosi 392 MW, co czyni go największą elektrownią słoneczną na świecie. Prawdopodobnie nie tylko pod względem mocy, ale także rozmiarów. Cały kompleks zajmuje bowiem obszar 1,6 tys. hektarów, a jego trwająca cztery lata budowa pochłonęła przeszło 2 mld dolarów. Jak podsumowuje w swoim artykule Walsh, rozwijana w Stanach Zjednoczonych technologia znajduje już swoich naśladowców w innych mocno nasłonecznionych regionach, takich jak Bliski Wschód. Zjednoczone Emiraty Arabskie również uruchomiły w zeszłym roku gigantyczną cieplną elektrownię słoneczną w pobliżu Abu Dabi, której moc wynosi 100 MW. Arabia Saudyjska zainaugurowała natomiast program, w ramach którego zainwestuje w energetykę słoneczną 100 mld dolarów.

Stany Zjednoczone to jednak nie tylko kraj największych elektrowni bazujących na OZE, ale także tysięcy instalacji prosumenckich. W rozwój tych ostatnich częstokroć angażują się drobni przedsiębiorcy, tacy jak Casey Colondo, o którym „Time” opowiada w artykule „Dlaczego Teksas jest przyszłością Ameryki?” (wydanie z 24 października 2013 roku). Wysunięty na południe, jeden z największych stanów słynie z konserwatywnych poglądów swoich mieszkańców. W dziedzinie energetyki Teksańczycy potrafią być jednak nadspodziewanie kreatywni. Colondo skończył studia na kierunku energetyka alternatywna na uniwersytecie stanowym w Nowym Jorku. Swój biznes związany z dystrybucją systemów solarnych i wiatrowych postanowił jednak rozwijać właśnie w Teksasie. Tyler Cowen, autor artykułu, przekonuje, że na południe przyciągnęły Colondo niskie podatki i liberalne prawo gospodarcze, które sprzyja przedsiębiorcom. W branży odnawialnych źródeł energii znaczenie z pewnością ma jednak także teksańskie słońce oraz słabo rozwinięta sieć energetyczna, która nie dociera do najodleglejszych gospodarstw. To właśnie teksańscy ranczerzy są głównymi klientami bohatera artykułu, który – jak sam mówi – pomaga im unikać „wielkich koncernów energetycznych”, udostępniając technologie OZE działające w układzie off-grid.

Śledząc opiniotwórcze amerykańskie czasopisma nie trudno więc zauważyć, że nowa energetyka to w USA już nie tylko deklaracje czysto polityczne, ale także realne działania, które na co dzień zmieniają energetyczny krajobraz największego światowego mocarstwa. Stany Zjednoczone, które jeszcze niedawno wymieniane były w jednym rzędzie z Chinami, jako jeden z największych emitentów gazów cieplarnianych, wchodzą tym samym w zupełnie nową erę walki ze zmianami klimatycznymi. Co więcej, innowacyjne technologie energetyczne już dziś z czystym sumieniem mogą dopisać do swojej długiej listy dóbr eksportowych.